Hakujemy hit
Powrót do listy lekcji

Temat:
O kwestionowaniu norm i praw

Aby znaleźć manipulację w podręczniku, skieruj filtr AR na strony 182-183.

Co możemy przeczytać w podręczniku:

Słabością teorii [prawa opartego na prawie naturalnym, gdzie wiara w Boga i Jego Dekalog nie była najpewniejszym źródłem prawa] jest fakt istnienia wielkiej ilości i różnorodności pojęć moralnych w różnych ludzkich społecznościach. W praktyce niemożliwe jest wcielenie ich w jeden sprawny i sprawiedliwy system. Nie jest to zresztą potrzebne, jeśli prawo oparte jest na trwałej i niezależnej od zmiennej woli jednostek podstawie – właśnie na Dekalogu. Do dziś nikt nie wymyślił prawdziwszych i jaśniejszych dla wszystkich kryteriów niż te zawarte w Dekalogu. Nie krzywdzą one nikogo, jeśli są stosowane równo wobec wszystkich.

Współczesnej cywilizacji zachodniej, do kręgu której należy przecież także Polska, w XXI w. zagraża jednak nie tyle konflikt między zwolennikami prawniczych rozwiązań pozytywistycznych lub „prawnonaturalnych”, „lewicowych” czy „prawicowych”. Znacznie bardziej destrukcyjny jest swego rodzaju bunt barbarzyńców, którzy negują wszelki sens życia i jakichkolwiek zasad postępowania. Godzą w podstawy egzystencjalne naszej cywilizacji. To naprawdę nie jest problem wymyślony przez pokolenie „dziadersów”. To kwestia naszego życia codziennego i naszej przyszłości. Ktoś, kto z dumą niesie torbę z napisem No Rules („Nie ma zasad”), jest wrogiem cywilizacji – nawet jeśli sam nie zdaje sobie z tego sprawy – i naprawdę nie wiadomo, czego można się po nim (lub po niej) spodziewać.

Wojciech Roszkowski, “Historia i teraźniejszość 1945-1979. Podręcznik dla klasy 1 liceum i technikum”, Biały Kruk 2022, s. 182

Na czym polega manipulacja?

„Nikt” to kwantyfikator ogólny, a stwierdzenie, że de facto nie ma kryteriów „jaśniejszych i prawdziwszych dla wszystkich” od Dekalogu, jest jedynie opinią. W ramach polemiki można przytoczyć chociażby koncepcje etyczne z różnych tradycji filozoficznych.

NO RULES, czyli co zrobić z byczkiem Fernando

Często irytują nas ludzie, którzy podważają zasady rządzące światem. A jednak od wieków takie osoby się pojawiają i przypominają, że dobrze jest spojrzeć oczami innych na to, co uznajemy za słuszne i oczywiste. Po II wojnie światowej musimy pamiętać, do czego prowadzi bezrefleksyjne, bezwzględne posłuszeństwo.

Wielu ludzi sądzi, że w życiu niezbędne są zewnętrzne wobec nas zasady, którym powinniśmy się podporządkować. Zasady mówią, jakie postępowanie jest dobre, właściwe, a jakie złe. Niektóre wynikają z obyczaju, tradycji. Dowiadujemy się o nich w procesie wychowania – mówią nam o nich rodzina, media, szkoła, instytucje religijne. Część zasad zapisana zostaje w prawie. O przestrzeganie prawa dba zaś państwo i jego rozbudowany aparat represyjny: policja, prokuratura, system więzienny. 

Być może znasz z dzieciństwa wierszyk „Byczek Fernando” z 1936 roku. Przypomnij go sobie i zastanów się, dlaczego faszystowski dyktator Hiszpanii Francisco Franco zakazał publikowania go w sterroryzowanym przez siebie kraju – i dlaczego Adolf Hitler nakazał spalenie wszystkich egzemplarzy tej książeczki. W jakim sensie Fernando łamał obowiązujące go zasady? Skąd się one wzięły?

Kwestionuję, więc jestem

Zwolennicy przestrzegania zasad często twierdzą, że forsowane przez nich normy mają charakter obiektywny. Nierzadko są to osoby religijne, wierzące w nadany przez Boga „naturalny” porządek świata. Źródłem zła miałoby być nieodpowiednie korzystanie przez ludzi z wolności i „sprzeczne z naturą” łamanie zasad, celem państwa natomiast – obrona ładu. A jednak ów ład – przez zwolenników uznawany za „naturalny” – często opiera się na krzywdzie, przemocy i fałszu. Wśród jednostek, które przeciw niemu występowały, były takie, które kolejne pokolenia wciąż uznawały za zbrodniarzy, ale też takie, które stały się bohater_kami, choć w chwili buntu spotykały się z potępieniem. 

Osoby walczące z niewolnictwem czy kolonializmem, domagające się praw kobiet, kochające ludzi tej samej co one płci, łamały obowiązujące w ich świecie zasady i zamykano je w więzieniach, a nawet skazywano na karę śmierci. Wizja lepszego świata wymagała i wymaga zakwestionowania istniejących norm, także norm prawnych.

Nieposłuszeństwo wobec zasad nie jest pomysłem dwudziestowiecznym. Około roku 1550 Étienne de La Boétie napisał Rozprawę o dobrowolnej niewoli. Kilkunastoletni wówczas autor dowodził w niej, że ludzie poddają się władzy i narzucanym przez nią zasadom i prawom, ponieważ sprawia ona, że nie umieją wyobrazić sobie innego świata: „Ludzie urodzeni w niewoli, karmieni i wychowywani w poddaństwie, niezdolni patrzeć w przyszłość, zadowalają się życiem w warunkach, w jakich się urodzili, i w ogóle nie myślą o posiadaniu innych dóbr ani praw prócz tych, jakimi dysponują; stan, w jakim się urodzili, uznają za naturalny”. Tak rozumianemu stanowi naturalnemu de La Boétie przeciwstawia powszechne pragnienie wolności: „gdyby ludzie nadstawili uszu, usłyszeliby od zwierząt: „Niech żyje wolność!”. Wiele z nich umiera, gdy tylko zostaną pochwycone. […] Kiedy się je chwyta, zarówno największe, jak i najmniejsze bronią się pazurami, rogami, dziobem lub kopytem, demonstrując, jak ważne jest dla nich to, co tracą. […] Skoro zwierzęta, nawet te oddane w służbę ludziom, aprobują niewolę dopiero po tym, jak stanowczo przeciw niej protestowały, cóż za niegodziwość mogła zdeprawować człowieka – jedynego, który zaiste zrodził się do wolności – do tego stopnia, by zatracił pamięć swego pierwotnego stanu i pragnienie jego odzyskania?”

Przyjacielem Étienne’a de La Boétie był Michel de Montaigne, autor słynnych Prób, o których dziś uczymy się w szkołach jako o pierwszym nowożytnym zbiorze esejów. Był to cykl tekstów, które autor widział jako komentarz czy oprawę dla Rozprawy o dobrowolnej niewoli. Montaigne wskazuje, że normy i obyczaje, które uznajemy za „naturalne” lub „obiektywne”, są tylko wytworem naszej kultury. W świecie, w którym Europejczycy kolonizowali dalekie lądy, niszcząc lokalne ludy lub przymuszając je do przyjęcia europejskich zachowań i przede wszystkim europejskiej wiary (chrześcijaństwa), Montaigne był w stanie zrobić coś niezwykłego: spojrzeć na siebie i Europę oczami tamtych ludów i dostrzec, że rządzące nami zasady nie są ani oczywiste, ani konieczne. Co takie spojrzenie z perspektywy innych ludów – a nawet z perspektywy zwierząt – mówi nam o naszym świecie i rządzących nim zasadach?

Przerażające posłuszeństwo

Zwolennicy bezwzględnego przestrzegania zasad sądzą, że taki sposób myślenia – kwestionujący niezbędność zastanego porządku – stwarza wielkie niebezpieczeństwo. Sami z kolei twierdzą, że ludzie przeważnie są zachłanni, egoistyczni i skłonni do krzywdzenia innych, jeśli tylko przyniesie im to korzyść. Zasady muszą więc stanowić barierę dla złowrogich instynktów, a podważanie istniejącego porządku społecznego prowadzi nie do stworzenia lepszego świata, lecz do zbrodniczego chaosu. Dlatego ich zdaniem należy podtrzymywać wiarę w obiektywność zasad i nawet jeśli ustanawiany przez nie porządek oznacza po prostu poddanie się władzy, to jednak takie ograniczenie naszej wolności jest jakoby konieczne i zbawienne – pozwala nam żyć obok siebie we względnym spokoju.

Możliwe jednak, że jest dokładnie odwrotnie – że źródłem największego zła jest właśnie podporządkowywanie się władzy i jej prawom.

W roku 1963 filozofka Hannah Arendt napisała reportaż z procesu Adolfa Eichmanna, urzędnika, który organizował przewóz milionów ludzi do hitlerowskich obozów zagłady. Eichmann usprawiedliwiał się tym, że działał wedle zasad rządzących państwem, w którym żył – wykonywał polecenia, ponieważ gdyby jednostki mogły swobodnie odmawiać ich wykonania, upadłby porządek społeczny. Nie interesowała go treść tych poleceń, a jedynie posłuszeństwo zasadom. „Kłopot z Eichmannem – pisała – polegał na tym, że ludzi takich jak on było bardzo wielu, a nie byli oni sadystami ani osobnikami perwersyjnymi, byli natomiast – i wciąż są – okropnie i przerażająco normalni. Z punktu widzenia naszych instytucji prawnych oraz kryteriów oceny moralnej normalność owa była dużo bardziej przerażająca niż wszystkie potworności wzięte razem, gdyż oznaczała ona […], iż ów nowy rodzaj przestępcy […] popełnia swoje zbrodnie w okolicznościach, które właściwie nieomal uniemożliwiają mu uświadomienie sobie lub poczucie, że czyni coś złego”.

Zastanów się w tym kontekście nad znaczeniem hasła „No rules”. Jakie racje i jakie nadzieje mogą za nim stać? Czy rzeczywiście „ktoś, kto z dumą niesie torbę z napisem No Rules, jest wrogiem cywilizacji”?

Od kilku lat Chińska Republika Ludowa eksperymentuje z rozszerzaniem swojego Systemu Zaufania Społecznego (SCS), pierwotnie przeznaczonego do określania wiarygodności finansowej firm, a obecnie obejmującego zwykłych ludzi. Dzięki gromadzeniu informacji o zachowaniach – zgodnych bądź niezgodnych z normami społecznymi – SCS ma zachęcać obywatelki i obywateli ChRL do przestrzegania „tradycyjnych wartości”. Zachętami mogą być np. przyznanie prawa do korzystania z szybszych środków transportu albo wejściówki do kin, a formami kary – wciągnięcie na listy „osób niewiarygodnych”, co skutkuje zakazem opuszczania kraju czy studiowania na uczelniach wyższych.

Przedyskutuj w klasie, czy taki system zachęt do przestrzegania tradycyjnych wartości jest dobrym sposobem budowania wspólnoty.

Autorzy opracowania:
Sebastian Matuszewski, Piotr Laskowski

Niektóre źródła:

„Byczek Fernando”, tłum. Irena Tuwim: https://issuu.com/alexandraskwarek/docs/wiersze_2007, s. 8–11 w pliku.

Étienne de La Boétie, Rozprawa o dobrowolnej niewoli, tłum. Krzysztof Matuszewski, Katowice 2008, s. 17, 14, 15.

Michel de Montaigne, Próby, tłum. Tadeusz Boy-Żeleński, Edmund Cięglewicz. Przywoływany fragment: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/proby-ksiega-pierwsza.html#f451

Hannah Arendt, Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła, tłum. Adam Szostkiewicz, Kraków 201, s. 359.