Hakujemy hit
Powrót do listy lekcji

Temat:
O myleniu kategorii

Aby znaleźć manipulację w podręczniku, skieruj filtr AR na strony 226-227

Co możemy przeczytać w podręczniku:

[Lansowany obecnie “inkluzywny” model rodziny zakłada tworzenie dowolnych grup ludzi, czasem o tej samej płci, którzy będą przywodzić dzieci na świat] w oderwaniu od naturalnego związku mężczyzny i kobiety, najchętniej w laboratorium. Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli.

Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci? Państwo, które bierze pod swoje skrzydła tego rodzaju „produkcję”? Miłość rodzicielska była i pozostanie podstawą tożsamości każdego człowieka, a jej brak jest przyczyną wszystkich prawie wynaturzeń natury ludzkiej. Ileż to razy słyszymy od ludzi wykolejonych

[…]

Kto niszczy rodzinę, niszczy cywilizację. Dlatego troska o rodzinę musi być fundamentem tak naszego życia osobistego, jak i polityki państwa. Nieocenione są tu tradycja i wartości chrześcijańskie.

Wojciech Roszkowski, “Historia i teraźniejszość 1945-1979. Podręcznik dla klasy 1 liceum i technikum”, Biały Kruk 2022, s. 226

Na czym polega manipulacja?

Autor popełnia tutaj błąd polegający na nieznajomości dowodzonej tezy (ignoratio elenchi) i pomyleniu kategorii (błąd przesunięcia kategorialnego): jego twierdzenia nie dotyczą bowiem rodziny, tylko definicji rodziny.

Związki jednopłciowe a wspieranie rodzin

Przeciwnicy prawa do zawierania małżeństw jednopłciowych nie bronią rodziny, której przecież nikt nie atakuje. Bronią tylko jej definicji, a paradoksalnym skutkiem jest… osłabianie rodziny. Zrozumieli to brytyjscy konserwatyści.

Gdy za rządów torysów w Wielkiej Brytanii zalegalizowano małżeństwa jednopłciowe, wiele osób nie mogło wyjść ze zdumienia i myślało, że to żart lub pomyłka. A jednak: ustawę poparł nawet David Cameron, konserwatywny premier Wielkiej Brytanii, przywódca torysów. Podobnie zareagowała większość wyborców Partii Konserwatywnej.

Zdziwienie jednak mija, jeśli lepiej się przyjrzeć, czym jest konserwatyzm. Mimo jego wielu odmian, esencją pozostaje przede wszystkim to, że pochodzi od łacińskiego słowa conservo, w znaczeniu „zachowywać”. Konserwatyzm widzi wartość w tym, co zostało dotychczas wypracowane przez społeczeństwo, czy nawet ludzkość, i jest ostrożny we wprowadzaniu zmian, zwłaszcza rewolucyjnych, które często wymykają się spod kontroli. Mówiąc krótko, konserwatysta nie jest przeciwny zmianom, tylko zachowawczy, stawia na spokojną ewolucję. Kluczowymi wartościami są te tradycyjne, takie jak choćby rodzina, uznawana za podstawową komórkę społeczną. Konserwatyzm robi wszystko, aby tę komórkę chronić.

Co znamienne, konserwatyzm nie uważa za wartość definicji rodziny, tylko rodzinę jako taką. Kiedy współczesna nauka zgromadziła materiał badawczy dotyczący związków jednopłciowych i wychowywania w nich dzieci, wykazano, że nie mają żadnej naukowej podstawy stereotypy na temat rozwiązłości partnerów w takich związkach lub braku warunków wychowawczych dla dzieci. Ba, społeczne uznanie – przede wszystkim w formie legalizacji – czyni te związki jeszcze trwalszymi i zapewniającymi rodzicielską troskę.

Lekcja z Anglii

Dla Brytyjczyków szybko stało się jasne, że dotychczasowe zmiany prawne dotyczące związków partnerskich i adopcji dzieci – przeprowadzone podczas rządów laburzystów jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku – przyniosły korzyści na wielu płaszczyznach, również w obszarze zdrowia publicznego (np. mniejsze nasilenie transmisji chorób przenoszonych drogą płciową). Legalizacja związków partnerskich i możliwość adopcji przez nie dzieci przyniosła Anglii wielowymiarowe korzyści, de facto uczyniła instytucję rodziny bezpieczniejszą, stabilniejszą i stworzyła jeszcze lepsze warunki do realizacji troski o nią. Dlatego też w imię troski o rodzinę – która jest fundamentalną wartością konserwatyzmu – zalegalizowano na Wyspach „małżeństwa jednopłciowe”. Gdy wiemy wszystko powyższe, trudno się dziwić, że legalizacja nastąpiła za rządów Partii Konserwatywnej.

Brytyjski zwrot w tej sprawie trafnie skomentował aktywista polskiej Grupy Stonewall Mateusz Sulwiński: „Ważne i godne naśladowania w innych krajach jest to, jakiej argumentacji używał wówczas Cameron. Powiedział, że popiera małżeństwa jednopłciowe właśnie dlatego, że jest konserwatystą. A konserwatyści wierzą w rodzinę i trwałość wartości, które są niezmienne. Jego zdaniem małżeństwa jednopłciowe, również będąc rodzinami, wzmacniają konserwatywne społeczeństwo”.

W Polsce wciąż spieramy się przede wszystkim o definicję rodziny, a nie o rodzinę. Trudno zatem przeciwników legalizacji związków jednopłciowych uznać za konserwatystów. Jeżeli dodamy do tego systemową dyskryminację osób LGBTQIA i świadomość, że 70 proc. młodych osób nieheteronormatywnych miewa myśli samobójcze, trudno o inny wniosek niż ten, że to przeciwników legalnego równouprawnienia cechuje brak troski o rodzinę; to również brak troski o życie wielu obywateli i obywatelek.

W świetle zarówno danych naukowych, jak i doświadczeń innych krajów pełna legalizacja związków jednopłciowych, małżeństw i adopcji dzieci przez takowe nie jest jakimś „lewackim” wymysłem. To konieczny krok – co rozumieją konserwatyści – do wsparcia instytucji rodziny i tak naprawdę leży w interesie nas wszystkich. Warto w końcu mieć świadomość, że związki jednopłciowe istnieją i wychowują dzieci. W Polsce – według danych szacunkowych – może być nawet 50 tysięcy dzieci wychowywanych przez pary jednopłciowe. Brak regulacji prawnej powoduje szereg konsekwencji, włącznie z retraumatyzowaniem dziecka, gdy odbiera się je drugiemu rodzicowi, który jest nim w praktyce, nawet jeśli nie w świetle prawa. Problemów jest więcej, co doskonale podsumowuje Kamil Nowak, znany w sieci jako Blog Ojciec:

„Problem z adopcją nie leży więc w samej możliwości wychowywania dzieci przez pary jednopłciowe. Problem leży w tym, że w takich rodzinach często jeden z rodziców nie może wziąć wolnego, aby zostać z chorym dzieckiem w domu i się nim zająć. Albo nie może odwiedzić swojego dziecka w szpitalu, gdy miało wypadek, a drugi rodzic jeszcze nie zdążył przyjechać (niestety w Polsce nawet same pary jednopłciowe nie są uregulowane, co generuje dokładnie te same problemy na linii samych rodziców). W efekcie priorytetem w dyskusji o adopcji dzieci przez pary jednopłciowe nie jest samo przyzwolenie na wychowanie dzieci, bo i bez tego przyzwolenia dzieci są w takich rodzinach wychowywane. W tej dyskusji chodzi przede wszystkim o postawienie na pierwszym miejscu dobra dziecka i danie wspomnianym wcześniej rodzicom możliwości należytego zadbania o nie, czyli prawa, które powinno przysługiwać wszystkim rodzicom”.

Autor opracowania:
Przemek Staroń