Hakujemy hit
Powrót do listy lekcji

Temat:
O fałszywych uogólnieniach

Aby znaleźć manipulację w podręczniku, skieruj filtr AR na strony 424-425

Co możemy przeczytać w podręczniku:

Zaczęto więc lansować wbrew oczywistości teorię, iż różnica płci ma głównie charakter kulturowy, a nie biologiczny. Polem walki stało się prawo do aborcji, a radykalne feministki twierdziły, że płód jest tylko częścią ciała kobiety, z którą może ona dowolnie postępować. Tak jednak przecież nie jest.

[…]

Punktem przełomowym w historii obyczajów w USA stała się ustawa Roe vs. Wade z 1973 r., legalizująca aborcję w całych Stanach Zjednoczonych, oparta zresztą na fałszywym zeznaniu pewnej kelnerki.

Wojciech Roszkowski, “Historia i teraźniejszość 1945-1979. Podręcznik dla klasy 1 liceum i technikum”, Biały Kruk 2022, s. 424-425

Na czym polega manipulacja?

Autor bez logicznego uzasadnienia łączy naukowy namysł nad relacją płci biologicznej i kulturowej z działaniami na rzecz legalizacji aborcji. Ponadto swoje opinie („wbrew oczywistości”, „tak jednak przecież nie jest”) usiłuje przedstawić jako powszechnie przyjęte i obowiązujące.

Legalizacja aborcji w USA – prawdy i mity

Amerykańskie ruchy antyaborcyjne w ostatnich dekadach z powodzeniem wpływały na kształt i język debaty o aborcji, tak jak wcześniej czynił to feminizm. Kwestia legalizacji przerywania ciąży jest doskonałym przykładem na to, że język to potężne narzędzie tworzenia świata.

Aborcja w kontekście politycznym i prawnym pojawiła się w Ameryce Północnej zaraz po jej kolonizacji przez Europejczyków – przerywanie ciąży było wtedy dosyć powszechną i legalną praktyką. Po uzyskaniu niepodległości przez Stany Zjednoczone aborcję zaczęto ujmować w ramy prawne. W większości stanów uważano, że powinna być legalna do momentu, kiedy ruchy płodu zaczynają być wyczuwalne.

W kolejnych latach, głównie za sprawą lekarzy, prawo stawało się coraz bardziej restrykcyjne. Konserwatywnym grupom udało się doprowadzić m.in. do zakazu wysyłki pocztą (również do studentów medycyny) materiałów dotyczących metod zapobiegania ciąży, chorób przenoszonych drogą płciową i aborcji. U progu XX wieku aborcja była przestępstwem w każdym amerykańskim stanie.

Już w latach 60. narodził się ruch feministyczny, który utrzymywał, że kobiety nie mają pełni praw obywatelskich, póki nie otrzymają pełnej decyzyjności w sprawach reprodukcyjnych. Jedną z przyczyn tego ruchu była fala śmierci i deformacji płodów wskutek powszechnego zażywania popularnego i wówczas legalnego środka nasennego o – jak się okazało – niezwykle dużej szkodliwości.

Przewrót kopernikański Roe vs. Wade

Wszystko zmieniło się na początku lat 70., kiedy dwie początkujące prawniczki z Teksasu postanowiły udowodnić, że zakaz aborcji jest niezgodny z konstytucją. Powódką w sprawie została Norma McCorvey (anonimowo jako Jane Roe, odpowiednik polskiego “N.N.”), której restrykcyjne prawo nie pozwoliło przerwać ciąży. Pozwanym był Henry Wade, prokurator okręgowy Dallas (stąd nazwa sprawy: Roe vs. Wade). Po trzech latach Sąd Najwyższy większością głosów siedem do dwóch zdecydował o unieważnieniu zakazu aborcji w Teksasie, stwierdzając przy tym, że do pewnego etapu ciąży jej przerwanie jest legalne.

Dlaczego przeciwnicy prawa do aborcji mówią, że ustawa opierała się na „kłamstwie pewnej kelnerki”? Norma McCorvey już po orzeczeniu sądu wyznała, że to ona była Jane Roe. Po latach przekonywała, że ciąża, którą chciała przerwać, pochodziła z gwałtu, później sama się z tego wycofała. Obie prawniczki od początku wiedziały, że zmagająca się z wieloma problemami osobistymi McCorvey nie zawsze mówiła im prawdę. Starannie wybierały więc materiał dowodowy i przedstawiały tylko te informacje, których były pewne. Kwestia okoliczności, w których kobieta zaszła w ciążę, w ogóle nie była przedmiotem procesu. W 1995 roku dawna Jane Roe poinformowała media, że została przeciwniczką prawa do przerywania ciąży – próbowała nawet obalić wyrok SN poprzez ponowne otwarcie sprawy w sądzie okręgowym w Teksasie. Krótko przed śmiercią McCorvey przyznała – co potwierdziły m.in. dokumenty podatkowe – że aktywiści antyaborcyjni zapłacili jej za zmianę poglądów łącznie około połowy miliona dolarów.

Orzeczenie w sprawie Roe kontra Wade zakładało, że państwo nie ma prawa ingerować w decyzje o utrzymaniu ciąży do końca pierwszego trymestru. Inne orzeczenie 20 lat później zlikwidowało podział na trymestry i wprowadziło podział na podstawie tego, czy płód mógłby przeżyć poza macicą. Dzisiejsza medycyna pozwala na samodzielne przeżycie płodu od około 22.–24. tygodnia od zapłodnienia.

Niemal 50 lat po tej sprawie stan Missisipi uchwalił prawo bardziej restrykcyjne niż orzeczenie z 1973 roku. Sprawa trafiła ponownie pod obrady Sądu Najwyższego, gdzie konserwatywni sędziowie nominaci z czasów Donalda Trumpa zdecydowali w 2022 roku o uchyleniu ustawy Roe vs. Wade. Odtąd przepisy dotyczące aborcji leżą w całości w gestii poszczególnych stanów. 11 z nich wprowadziło niemal całkowity zakaz aborcji, a ponad 20 wprowadziło mniej lub bardziej restrykcyjne przepisy (od zakazu przerywania ciąży po 6. tygodniu aż po kary wieloletniego pozbawienia wolności za pomoc osobie przerywającej ciążę).

Sprawa legalności aborcji w Polsce, choć model ustrojowy jest zupełnie inny niż w USA i województwa nie mają tak szerokiej władzy jak stany w USA, miała podobny przebieg. W czasach PRL przerywanie ciąży było legalne, dopiero po 1989 roku ograniczono dostęp do tego zabiegu. Przez wiele lat istniały tylko trzy przesłanki dopuszczające aborcję – gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego; gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety; oraz gdy badania wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. W 2020 roku Trybunał Konstytucyjny uznał tę ostatnią przesłankę za niezgodną z Konstytucją.

Od grzechu po PTSD

Atmosfera amerykańskiej debaty w sprawie legalności przerywania ciąży była równie gorąca i napięta jak w innych krajach Zachodu, zwłaszcza po ustawie Roe vs. Wade, która umocniła obie strony aborcyjnej barykady. Rosnący wtedy ruch pro life usiłował przekonać do swoich racji przekazem wizualnym – sugestywne zdjęcia płodów pokazywane przez lekarskie małżeństwo państwa Willke były argumentem ostatecznym za tezą, że płód jest człowiekiem. Legalizację aborcji uznano za gorszą m.in. od Zagłady Żydów – a dzieciom tłumaczono, że są “ocalałymi z aborcyjnego Holokaustu” – czy od XIX-wiecznej ustawy potwierdzającej brak praw obywatelskich dla czarnych Amerykanów. W retoryce antyaborcyjnej płód nagle stał się ofiarą, której trzeba współczuć, a działacze antyaborcyjni – współczesnymi abolicjonistami (bohaterskimi działaczami na rzecz zniesienia niewolnictwa), a ponadto autentycznymi obrońcami kobiet i prawdziwym ruchem na rzecz ich praw. Wcześniejszy argument, że ciąża jest dla kobiety karą za rozwiązłość, zastąpiono ostrą krytyką feministek i innych zwolenników i zwolenniczek aborcji.

W latach 80. aktywiści pro life zradykalizowali się: w kategoriach religijnych aborcję zaczęto nazywać grzechem, a przeciwnicy aborcji z wyraźnie słyszalnej grupy Operation Rescue America organizowali tłumne blokady przed klinikami dokonującymi zabiegów przerwania ciąży; dochodziło wręcz do zastraszeń i aktów przemocy (w tym podpaleń klinik aborcyjnych i zabójstw lekarzy). To właśnie mniej więcej w tym czasie kwestia delegalizacji aborcji stała się żelaznym punktem programu Partii Republikańskiej. Utrudnianiu aborcji w praktyce towarzyszyły próby blokad legislacyjnych, a przynajmniej wymuszeń wydłużania procedur, co czyniło legalne przerywanie ciąży coraz trudniejszym, zwłaszcza dla ubogich obywatelek i mieszkanek prowincji.

Ruchy pro life przekonywały kobiety, że feministki pro choice oddaliły ich od prawdy o życiu płodowym, a aborcja nie tylko szkodzi kobiecemu ciału, lecz także psychice, bo – według nich – kończy się przypominającym zespół stresu pourazowego syndromem poaborcyjnym. Jeszcze na przełomie wieków nagminnie straszono, że po zabiegu aborcji nie można zajść w ciążę. Nie okazało się to prawdą. Badania nie potwierdzają też istnienia tzw. syndromu poaborcyjnego.

Amerykańskie ruchy antyaborcyjne w ostatnich dekadach z powodzeniem wpływały na kształt i język debaty o aborcji, tak jak już wcześniej czynił to feminizm. Kwestia legalizacji aborcji, a także narosłe wokół niej mity, jest doskonałym przykładem na stosowanie różnych metod manipulacji – od uproszczeń po kłamstwa – i na to, że język to potężne narzędzie tworzenia świata.

Autorka opracowania:
Wiktoria Beczek