Hakujemy hit
Powrót do listy lekcji

Temat:
O rozmywaniu odpowiedzialności

Aby znaleźć manipulację w podręczniku, skieruj filtr AR na strony 44-45.

Co możemy przeczytać w podręczniku:

Mimo zła, które niektórzy ludzie czynią w Kościele, jest on stale wielką szansą, gdyż opiera się na nauce, która jest wiecznie żywa, i na jej przestrzeganiu przez większość wierzących. Warto się temu bliżej przyjrzeć zamiast ulegać mistyfikacjom z popularnych mediów wydawanych najczęściej przez ośrodki ateistyczne. Nauczaniu wiary chrześcijańskiej zarzucają one zazwyczaj małą skuteczność. Kto tak rozumuje, niech zastanowi się, co by się działo z ludźmi, gdyby zasad i wartości chrześcijańskich w ogóle nigdy nie było. Mimo czasami grzesznych postaw niektórych reprezentantów Kościoła, którzy przecież są jak wszyscy inni wystawieni na pokusy i mogą błądzić, Kościół łagodzi i normuje stosunki między ludźmi oraz narodami.

Wojciech Roszkowski, “Historia i teraźniejszość 1945-1979. Podręcznik dla klasy 1 liceum i technikum”, Biały Kruk 2022, s. 44

Na czym polega manipulacja?

To zbiór własnych założeń i wyobrażeń, które są opiniami, nie faktami. Ponadto określenia użyte w stosunku do reprezentantów opisywanej grupy – „niektórzy”, „czasami”, „przecież są jak wszyscy inni” – są klasyczną techniką rozmywania odpowiedzialności, w tym wypadku: odpowiedzialności Kościoła za przestępstwa seksualne.

Techniki umniejszania win Kościoła

Zmagania z pedofilią księży nie są już tematem tabu, jakim były do niedawna. Pod naporem faktów, zeznań i śledztw zareagować w końcu musiał nawet Kościół katolicki, usiłując uczynić ten temat wewnętrzną sprawą. Mizerne efekty działań komisji kościelnych i wypowiedzi ich członków są świetnym materiałem poznawczym.

Na początku tego roku na stronie powiązanej z katolickim czasopismem „Więź” pojawił się artykuł zatytułowany „Kościół jako zakład rozmywania odpowiedzialności”. Warto zauważyć, że w ten sposób o instytucji kościelnej mówią już nawet ci, którzy identyfikują się z wiarą rzymskokatolicką – nie jest to opinia wyłącznie zewnętrznych krytyków. Wciąż jednak są zakusy, by umniejszać skalę kościelnych patologii. Mówiąc krótko – skutecznie rozmywać odpowiedzialność całej instytucji.

Dlaczego tak się dzieje i jak dostrzegać takie zabiegi? Zwłaszcza że przecież nie tylko Kościół je stosuje.

Bardzo często można się zetknąć ze stawianiem znaku równości między agresją a przemocą. Te pojęcia nie są jednak synonimami. W uproszczeniu można powiedzieć, że agresja to zjawisko, które dotyczy jednostek równych sobie. Przemoc natomiast pojawia się, gdy nie ma równowagi sił. Nie zawsze chodzi tylko o siłę fizyczną, choć często wiąże się ona z władzą. Jeśli doświadczam czegoś złego np. ze strony przełożonego, wtedy mówimy już nie tylko o agresji, lecz o przemocy.

Jeżeli sprawcą przemocy jest przedstawiciel pewnej instytucji, a jego przemocowe zachowanie jest typowe również dla innych jej przedstawicieli – przy czym ona sama nie reaguje na tę patologię, a wręcz ją tuszuje – to mamy prawo uważać tę instytucję za przemocową. Do takiego miana kwalifikuje Kościół katolicki zarówno skala przestępstw seksualnych popełnianych przez księży, jak i wysiłki na rzecz ich tuszowania.

Jak rozpoznać rozmywanie?

Istota rzeczy tkwi w języku i sformułowaniach. Nie odbywa się to z reguły jednak za pomocą prostych określeń, takich jak „nic się nie stało”. Mamy tu bardziej wysublimowane zabiegi na poziomie języka. Jak je rozpoznać? Warto przeanalizować zdania, którymi posługuje się obrońca sprawcy przemocy. Można zauważyć, że nacisk kładzie się nie na odpowiedzialność za czyny, lecz na naturalne występowanie pewnych cech, które predysponują do przemocy. Może się to wyrażać w takich stwierdzeniach jak: „każdy człowiek ma przecież pokusy”, „nikt nie jest doskonały”, „zbłądził jak każdy”, „każdemu może się zdarzyć”, „w końcu to są ludzie, a ludzie mają swoje słabości”. Ponadto pojawiają się określenia, które sugerują niewielką skalę czy niską częstotliwość przemocy (np. że stosują ją jedynie niektórzy, i to tylko czasami). Bardzo często ma to niejako charakter wtrącenia do całego zdania, w którym zasadnicza część skupia się na… dobrych stronach oprawcy.

Rozmywanie odpowiedzialności jest bardzo wyraźne także w wypowiedziach, które określa się jako non-apology apology: nie widać w nich brania na siebie odpowiedzialności czy bezwzględnego przyznania się do winy. W zamian pojawiają się sformułowania relatywizujące, na przykład: „bardzo nam przykro, jeśli ktoś poczuł się dotknięty”. Takie sformułowanie sugeruje, że przepraszana osoba jest nadwrażliwa, a jej reakcja – nieracjonalna. Takie traktowanie osoby poszkodowanej przywołuje skojarzenie z jedną z najbardziej wyrafinowanych form przemocy zwanej gaslighting, której celem jest wywoływanie w osobie poszkodowanej poczucia, że to z nią jest coś nie tak.

Ktoś może zapytać: okej, ale co mi da samodzielne dostrzeganie prób manipulacji? Przecież to nie rozwiąże problemu przemocy i rozmywania odpowiedzialności za nią. Zgoda. Dlatego pozwolę sobie zrobić to, co lubię najbardziej – odwołać się do popkultury. Niejednokrotnie z różnych opowieści wyłania się pewien schemat: główna postać kontra jej adwersarz. Przeciwnik jest niewidzialny, co powoduje, że bohater(ka) ma olbrzymie trudności, by się przed nim obronić. Co zatem robi? Dąży do tego, aby przeciwnik stał się widzialny. Taką taktykę zastosowano chociażby w filmie Osobliwy dom pani Peregrine. Czy przeciwnik w ten sposób przestaje zagrażać? Nie, wciąż jest niebezpieczny, ale zdemaskowanie go stanowi pierwszy i najważniejszy krok do zwycięstwa.

Autor opracowania:
Przemek Staroń